Święta i uroczystości roku liturgicznego oddziaływały na wyobraźnię ludową. Wnosiły specyficzny klimat do wiejskich domów. Doznawano w owe dni wielu głębokich przeżyć, wzruszeń, ulegano emocjom i nawet trud pracy na roli i bieda nie były w stanie zagłuszyć tych doznań. Dawna polska obyczajowość, kształtując charaktery i postawy naszych przodków, wpływa również na naszą mentalność. Stanowi dziedzictwo kulturowe, w którym tkwią nasze korzenie.
Kwiecień na Kurpiach był miesiącem silnego ożywienia wiosennych rytuałów. Już pierwszego dnia opowiadało się znajomym zmyślone historie. Wielki Tydzień rozpoczynał się Niedzielą Palmową, czyli Kwietną. Zgodnie z wierzeniami wysokie palmy gwarantowały długie życie. Skonsumowanie poświęconej bazi chroniło przed bólem gardła. Umieszczenie palmy w oknie i u powały izby zabezpieczało przed duchami i piorunami. Ten, kto pierwszy wstał w Kwietną Niedzielę, budził domowników uderzając ich palmą i wołając:
„Nie ja bzije, palma bzije,
zielgi dzien za tydzień”.
W Wielkim Tygodniu każda Kurpianka uwijała się przy sprzątaniu chaty, bieleniu ścian, myciu „statków”. Stroiła izbę gałkami świerkowymi, borówkami i warkocznikiem. Zaczynano również farbowanie i pisanie jaj w różne wzory, czyli robienie pisek. Roztapiano wosk i klej pszczeli, nanoszono go na skorupkę we wzory za pomocą szpilki. Pisane jajka były gotowane w odwarze z kory dzikiej jabłoni (kolor żółty), z płatków kwiatów ciemnej malwy (kolor fioletowy), z listków jemioły i młodego żyta (zielony), z krokusa(pomarańczowy). Na ciemnych pisankach wyskrobywano ostrym nożem ornamenty- nazywano je wówczas skrobankami.
Panowie sprzątali podwórko, doglądali dobytku oraz gromadzili zapasy. Dziatwa chodziła między domami „po wykupie z oracji”:
„W Wielki Czwartek, w Wielki Piątek cierpiał Pan Bóg,
za nas smutek, smutek, biczowanie.
Cierpiał pan Bóg krzyżowanie.
Dajcie, dajcie, co Bóg karze, tych jajecków ze dwie parze”.
Otrzymane od gospodyń jajka wręczali nauczycielowi, ostatniego dnia przed świętami oraz księdzu w Wielką Sobotę. Od Wielkiego Czwartku aż do soboty chłopcy biegali przy kościele, hałasując drewnianymi grzechotkami. W Wielki Piątek w kościele cichły dzwony a odzywały się „farfocki”- terkoczące, drewniane kołatki. Przed grobem Chrystusa zaciągano straże „Turków”. Tego dnia zakazane były prace polowe, szczególnie siewy. W Wielką Sobotę o godzinie 6 rano rozniecano na cmentarzu koło kościoła wielkie ognisko. Palono między innymi zeszłoroczne palmy. Po przepaleniu się drewna ludzie usiłowali zdobyć, jak największy kawałek. W niedzielę tym polanem rozniecano w piecu pierwszy ogień. W sobotę odbywało się również święcenie wody. W Wielką Sobotę szykowano także „święcone”. W koszyku przybranym zielonymi borówkami układano jajka, wędliny, sól, ser, pieczywo. Produkty święcił przywożony do wsi ksiądz.
Pierwszy dzień Wielkiej Nocy rozpoczynano o północy strzałami na wiwat. Około godziny 4 nad ranem strzelano ponownie, przypominając, że czas szykować się na rezurekcje. W drodze powrotnej do domu ścigano się wozami- szybkie przybycie wróżyło urodzaj lnu i pszenicy. Pierwszym świątecznym posiłkiem było śniadanie ze „święconego”. Pokruszone skorupki jajek rozsypywano wokół chaty, by zabezpieczyć ją od wszelkiego robactwa i gryzoni. Po posiłku Kurpie wybierali się do karczmy.
Drugi dzień Wielkiej nocy to popularny śmigus dyngus. „Oblewki” rozpoczynały się wcześnie rano. Najwięcej zabawy było, gdy zaskoczyło się kogoś jeszcze w pościeli. Najwięcej kubłów lało się na panny. Zgodnie z obyczajem, jeśli oblanej dziewczynie podobał się chłopak- winowajca, to obdarowywała go pisanką. Ożenek murowany. Uzupełnieniem atrakcji świątecznych były huśtawki, czyli „bujacki”, robione na wysokich słupach lub między sosnami.